Eksport europejskich produktów mlecznych do Chin pozostanie kartą przetargową w sporze o dotowane samochody elektryczne co najmniej do lutego 2026 roku. Przedłużenie restrykcyjnych kontroli to kolejny cios dla unijnych, w tym polskich eksporterów, którzy liczyli na szybkie rozwiązanie konfliktu handlowego.
Mechanizm chińskich restrykcji
Od początku 2025 roku Chiny stosują zaostrzone procedury kontrolne wobec produktów mlecznych z UE, oficjalnie w trosce o bezpieczeństwo żywnościowe. W praktyce każda partia towaru przechodzi długotrwałe i kosztowne badania laboratoryjne, które wydłużają czas dostaw nawet o 3-4 tygodnie. Dodatkowo, chińskie władze arbitralnie odrzucają dokumentację, żądając dodatkowych certyfikatów i wyjaśnień.
Te pozornie techniczne bariery są de facto narzędziem nacisku w szerszym sporze handlowym. UE nałożyła cła na chińskie samochody elektryczne, argumentując nieuczciwą konkurencję wynikającą z subsydiów państwowych. Chiny odpowiedziały symetrycznie, celując w wrażliwe sektory europejskiej gospodarki – mleczarstwo, wino i wieprzowinę. Produkty mleczne stały się zakładnikiem w tej grze.
Straty dla europejskich eksporterów
Przedłużenie kontroli do lutego 2026 oznacza kolejne miesiące strat dla europejskiego mleczarstwa. Eksport produktów mlecznych z UE do Chin spadł o 35% w pierwszym półroczu 2025 roku. Dla niektórych kategorii, jak mleko w proszku dla niemowląt, spadek sięga 50%. Straty liczone są w setkach milionów euro, a niektóre firmy rozważają całkowite wycofanie się z rynku chińskiego.
Polska, która w ostatnich latach dynamicznie rozwijała eksport do Chin, szczególnie odczuwa skutki restrykcji. Wartość polskiego eksportu produktów mlecznych do Chin spadła z 78 milionów euro w 2024 do zaledwie 45 milionów w pierwszym półroczu 2025. Najbardziej ucierpiały małe i średnie mleczarnie, które nie mają zasobów na długotrwałe procedury certyfikacyjne i lobbying.
Perspektywy rozwiązania konfliktu
Przedłużenie kontroli do lutego 2026 sugeruje, że Chiny nie spodziewają się szybkiego rozwiązania sporu o samochody elektryczne. Negocjacje między UE a Chinami utknęły w martwym punkcie – żadna ze stron nie chce pierwsza ustąpić. UE argumentuje, że broni uczciwej konkurencji, Chiny oskarżają Europę o protekcjonizm.
Eksperci wskazują, że rozwiązanie może przyjść dopiero po wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2026 roku, gdy nowy układ polityczny może być bardziej skłonny do kompromisu. Alternatywą jest eskalacja wojny handlowej, co byłoby katastrofalne dla obu stron. W grę wchodzą też czynniki zewnętrzne – postawa USA wobec Chin może skłonić Pekin do szukania porozumienia z Europą.
Strategie adaptacyjne dla eksporterów
W obliczu przedłużającej się blokady, eksporterzy muszą szukać alternatywnych rozwiązań. Dywersyfikacja rynków zbytu to priorytet – kraje Azji Południowo-Wschodniej, Bliski Wschód czy Afryka mogą częściowo zrekompensować straty w Chinach. Niektóre firmy rozważają lokowanie produkcji w krajach trzecich, które nie są objęte chińskimi restrykcjami.
Paradoksalnie, obecna sytuacja może przyspieszyć konsolidację europejskiego mleczarstwa. Tylko duże podmioty mają zasoby, by przetrwać długotrwałą wojnę handlową. Dla polskich mleczarni to sygnał, że warto rozważyć alianse strategiczne czy fuzje. Wspólne działanie zwiększa szanse na skuteczny lobbying i obejście barier handlowych. Ważne jest też wsparcie rządowe – aktywna dyplomacja ekonomiczna może otworzyć drzwi zamknięte dla pojedynczych firm.
Zobacz także: Chiny ruszają po mleko w proszku – szansa dla eksporterów